Rower Przełajowy Rose Pro RS Cross - sprawdzony

Każda szanująca się rowerowa marka zauważa popularność cyclocrossu na świecie, co przekłada się na jej ofertę. Niemieckie Rose nie chce zostać w tyle za konkurencją i już od kilkudziesięciu lat swoim klientom proponuje rowery  do przełaju.  W katalogach tej niemieckiej manufaktury znajdziemy zarówno idealnie nadające się na zimowe treningi aluminiowe rowery na cantileverach aż po rasowe ścigacze na tarczówkach i topowym osprzęcie.  Do naszego testu trafił Rose Pro RS Cross na aluminiowej ramie i hamulcach szczękowych.

Z pudełka

Pierwsze wrażenie-  ale to pudło jest ogromne. Po jego otwarciu wszystko się wyjaśniło. Rower dociera do klienta z założonym tylnym kołem. Wystarczy wsadzić sztycę, przednie koło ,skręcić kierownicę na mostku,  wkręcić pedały, ustawić odpowiednią pozycję i gotowe. Całość od wyjęcia z pudełka do postawienia przełajówki w stan gotowości bojowej zajmuje niecałe 10 min. Warto dodać że za takie solidne opakowanie producent życzy sobie dodatkowo 19,95 Euro. Myślę że te kilkadziesiąt złotych nie robi wielkiej różnicy, a mamy pewność że nasz wymarzony rower dotrze do nas w nienagannym stanie. 

Dlaczego wymarzony?  Rowery Rose mają to do siebie że po wybraniu w katalogu roweru możemy dowolnie je tunningować pod względem osprzętowym. Ktoś chce mieć rower na innej grupie osprzętowej? Klik i gotowe,  nasza przełajówka ma inną grupę ( oczywiście cena wówczas rośnie). Mnogość możliwości konfiguracji sprzętowej naprawdę może przyprawić o zawrót głowy.

Pierwsze wrażenie

Muszę przyznać szczerze że zanim rower trafił do mnie na testy nie oglądałem go w katalogu. Przy wyjmowaniu z kartonu mój wzrok skierował się w okolice głowki ramy. Carbonowy -  pomyślałem. Idealnie wygładzone  i zaokrąglone spawy w okolicy główki sprawiają że rama wygląda na carbonową. Następnie skierowałem oczy w okolice mufy suportu i zostałem wyprowadzony z błędu. Grafika dość oszczędna, typowy niemiecki produkt- ma działać a nie wyglądać ( Sztukasy i Messerschmity mistrzami desingu również nie były, za to były zabójczo skuteczne).

Osprzęt

Rama- serce całego roweru. W Rose wykonana jest z aluminium 6066, cieniowana potrójnie. Istnieje możliwość montażu 2 koszyków na bidon.  Główka przystosowana pod stery taperowane. Wzidelec w całości wykonany z włókna węglowego, bez możliwości montażu hamulców tarczowych.

Pro RS Cross w podstawowej wersji  wyposażony jest w grupę Shimano 105, 2x 11. Wyjątek stanowi korba FC-RS500 o stopniowaniu 46/36. Przednia przerzutka montowana jest na obejmę.  Koła to DT Swiss R24 Spline.z 20 aerodynamicznymi szprychami z przodu i 24 z tyłu.  Wyposażono je w opony Schwalbe Racing Ralph Evo 33 c, za hamowanie odpowiadają szczękowe hamulce BR CX-50.  Kokpit+ sztyca pochodzą od Ritcheya, za pewny chwyt odpowiada owijka Fizik Microtex, fotel a raczej kanapa to produkt niemieckiego Ergona.  Osprzętowo nie ma się do czego przyczepić, brak marek własnych kosztem np. napędu sprawia że rower pod względem osprzętowym wypada świetnie. Widać że Rose nie oszczędza na komponentach.

Sugerowana waga dla roweru w rozmiarze 57 to 8,55. Moim zdaniem to dobry wynik jak na rower za niecałe 6 tysięcy, który ma bardzo duże możliwości tunningowe, niekoniecznie już w fabryce. Myślę że na tym rowerze spokojnie można niewielkim kosztem zejść o kilogram w dół, co stworzy z niego rasowego ścigacza.

Jazda

Zazwyczaj dosiadam rowerów w rozmiarze 54, tym razem otrzymałem 55. Nie lubię za dużych rowerów, dlatego miałem obawy o jego zachowanie w terenie. Dodatkowo po wyjęciu z kartonu i założeniu koła, wizualnie miałem wrażenie że rower jest na mnie za duży. Rama jak to w rowerach przełajowych jest wysoka lecz krótka. Dodatkowo niepewności dodawał mi, przynajmniej tak mi się wydawało za długi mostek. Na szczęście to były tylko bezpodstawnie obawy, po ustawieniu pozycji jestem przekonany że gdybym miał go kupować wybrałbym właśnie ten rozmiar. Co do pozycji jestem wybrednym klientem, a z Rose dogadaliśmy się już podczas pierwszej jazdy.

Pora na jazdę w terenie. Opony Racing Ralph nadają się tylko na suche warunki, z prawdziwym przełajem mają one niewiele wspólnego. Błoto to ich śmiertelny wróg, dlatego proponuję pomyśleć o innym ogumieniu.

Hamulce. Moja runda treningowa składa się z dość długiego zjazdu na którym zrozumiałem po co w rowerach przełajowych montuje się hamulce tarczowe. Śnieg, oblodzone obręcze, błoto błyskawicznie ścierające klocki – mało co przy tarczówkach jest nas w stanie zaskoczyć. Inaczej sprawa ma się przy hamulcach szczękowych, bywa że można najeść się strachu nim klocki zaczną zaciskać się na obręczy. Pamiętać należy że przełaj to nie cross country i trasy są znacznie łatwiejsze. Ja jednak preferuję hamulce tarczowe, ze względu na pewność hamowania. W cantileverach dopóki jest sucho to możemy być pewni że się zatrzymamy, przy mokrych warunkach niekoniecznie.

Napęd 105 działa błyskawicznie, nie miałem z nim żadnych problemów. Zasługa w tym w pełni schowanych pancerzy Jagwire, zarówno przedniej jak i tylnej przerzutki, podobnie sprawa ma się z tylnym hamulcem. Po licznych błotnych jazdach napęd nadal działa bez zarzutu, kultura pracy na wysokim poziomie. Kaseta 12-25 jest dobra na szybkie, suche trasy. Na stromych i błotnistych odcinkach przełożenie może okazać się zbyt twarde, ale przecież to przełaj…

Istnieje teoria że kasety 11-sto rzędowe szybciej zapychają się błotem, co powoduje przeskakiwanie łańcucha. Podczas testu rower brał udział w wyścigu przełajowym w ogromnym błocie i zjawisko to nie występowało.

Podczas kilkudziesięciu treningów zarówno w terenie jak i na szosie nie przytrafiła mi się  żadna awaria, nie pojawiły się żadne niepokojące zgrzyty ani trzaski w ramie. Jedynym wymienionym elementem były klocki hamulcowe które uległy naturalnemu zużyciu.

Podsumowanie

Rose jest w Polsce mało popularną marką a szkoda. Osobiście widziałem te rowery pierwszy raz podczas Małopolskiego Wyścigu Górskiego i już wtedy przekonałem się że na tych rowerach można wygrywać. Osprzętowo, wagowo i co dla klienta bardzo ważne – cenowo wypadają bardzo dobrze w porównaniu do konkurencji. Myślę że pod względem jakości i ceny tylko jedna niemiecka marka może z nimi konkurować.

Pro RS Cross to Ambitny rower do startów w wyścigach przełajowych o dużych możliwościach odchudzania niewielkim kosztem. Będzie on świetnym wyborem jako rower treningowy- w lecie łatwo da się przerobić na szosówkę na której można pokusić się o start w mniejszych wyścigach a w zimie spełni swoje pierwotne założenie. Za cenę niecałych 6 tysięcy (wersja podstawowa) otrzymujemy rower o naprawdę szerokim wachlarzu zastosowań.

Oceny:

Waga – 4

Osprzęt – 5

Wygląd – 4

Cena – 5

Cena/jakość - 5

Dane techniczne wersji testowanego modelu:

Rama: Rose Pro Rs Cross

Widelec: Cross Pro Rs Vollcarbon 1 1/8 – 1 1/5

Koła: DT Swiss R24 Spline

Opony: Schwalbe Racing Ralph Evo PSC, 33c

Korba: Shimano FC-RS500 46/36  (W rowerze testowym zamontowano korbę 105)

Przerzutka tylna: Shimano 105 RD-5800

Kaseta: Shimano 105 CS-5800, 12 - 25

Klamkomanetki: Shimano 105 ST-5800, 2x11

Łańcuch: Shimano HG- 6001

Przerzutka przedna: Shimano 105 FD-5800

Hamulce: Shimano BR-CX50

Sztyca: Ritchey 2B WTD

Siodło: Ergon SRX-30

Kierownica: Ritchey Comp Evo Curve

Owijka: Fizik Microtex

Mostek: Ritchey 4 Axis WTD

Cena: 1349 Euro

Strona producenta:   www.rosebikes.pl


o autorze

Małgorzata Mazurek

komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl